Faworki z mojego rodzinnego domu. Kruchutkie, w kolorze złota, lekkie jak piórko – wprost idealne! Pamiętam, że zwykle nie zdążyły jeszcze ostygnąć, ledwo zostały posypane cukrem pudrem a już pochłanialiśmy je jeszcze ciepłe:) Nie smażę ich często, zwykle tylko w karnawale i wtedy znów choć na moment staję się dzieckiem…
Tajemnicą dobrych faworków jest wtłoczenie w ciasto podczas wyrabiania jak najwięcej pęcherzyków powietrza i rozwałkowanie go bardzo cienko, prawie do przeźroczystości.… czytaj dalej